Opactwo objął
Kościelecki w stanie opłakanym. Budynki były zrujnowane, w
klasztorze zaledwie 5 zakonników, w tym 3 księży, cała okoliczna
szlachta i prawie wszyscy mieszkańcy klasztornego miasteczka i
okolicznych wsi sprotestantyzowani, doznający pomocy materialnej i
religijnej od pogranicznych starostów brandenburskich. Nawet wśród
kleru zakonnego zdarzały się nierzadkie wypadki
zbiegostwa do Brandenburgii. Nowy opat zabrał się energicznie do
dzieła. Do początków 1581 r. z terenu opactwa wygnał duchownych
protestanckich, do odzyskanych kościołów sprowadzał z wielkim
nakładem starań i kosztów księży katolickich, posprawiał nowe
sprzęty liturgiczne, wreszcie, nie bez stosowania przymusu, usiłował
nawracać mieszczan i chłopów. Okazał się rządnym administratorem.
Wiele dóbr klasztornych powykupywał z rąk zastawników i w niedługim
czasie zgromadził tak pokaźne zasoby pieniężne, że mógł nawet
wykupić z rąk protestanckich zastawiony przez stryja biskupi klucz
krobski. Na brandenburskich starostów pogranicznych słał skargi do
elektora jako na mącicieli pokoju. Skarżyli się na Kościeleckiego
posłowie protestanccy na sejmie 1581 r., zarzucając mu gwałcenie
konfederacji warszawskiej. Skargi te na sejmie 1585 r. znalazły się
w gravaminach podanych królowi przez protestantów.
Niewątpliwie zdolności administracyjne Kościeleckiego i nagromadzone przezeń
pieniądze natchnęły zrujnowanego stryja - biskupa myślą, by go sobie
przybrać za koadiutora. Po pierwotnym planie powołania na
koadiutorię S. Kiszewskiego, w procesie toczonym w tej sprawie w r.
1583 przed
nuncjuszem chodziło o kandydaturę Kościeleckiego. świadkowie
powołani przez nuncjusza podnosili przede wszystkim jego energię w
walce z protestantyzmem i umiejętności administracyjne, rzecz tak
ważną, zważywszy rozprzężenie w administracji diecezji poznańskiej.
Co do obyczajów kandydata, jeden ze świadków wyraził się, że trudno
za nie ręczyć, skoro to człowiek tak młody. Wiosną 1584 r.
Kościelecki jeździł do Rzymu, zapewne dla poparcia swej kandydatury,
a może i w związku z pozwem do kurii dotyczącym opactwa
bledzewskiego. Mimo poparcia króla, a też, jak się zdaje, nuncjusza
Alberta Bolognetti, papież nie zgodził się na mianowanie koadiutora,
by nie czynić z biskupstwa dziedzictwa przechodzącego ze stryja na
bratanka. Miał też wątpliwości co do osobistych kwalifikacji
kandydata. Kościelecki zrezygnował z opactwa w r. 1591 i otrzymał 26
VIII t.r. prowizję na dziekanię poznańską. Protestem swym udaremnił
w r. 1594 zamiar stryja sprzedania dóbr biskupich Lechlina i
Trzebiszewa, a kupienia za te pieniądze pałacu Górków w Poznaniu. W
katedrze poznańskiej dokończył odnowy kaplicy Św. Jana Chrzciciela,
pod którą pochowany został jego stryj. W testamencie zrobił zapis na
fundację altarii za dusze swoją i stryja. Wiele mu zawdzięczały
klasztory bernardynów, przede wszystkim w Bydgoszczy i Poznaniu, ale
też w Kazimierzu i Kościanie. Zakonników zjeżdżających się w r. 1591
do Bydgoszczy na kapitułę prowincjonalną utrzymywał swoim kosztem
wspólnie z bratem Janem. Wspomagał w ten sposób i kapitułę odbytą w
Kazimierzu.
Zmarł w r. 1599. Pochowany w Poznaniu u Bernardynów. Pozostawione
przezeń fundusze przyczyniły się walnie do wystawienia przez ksienię
benedyktynek kościoła pod wezwaniem Zbawiciela (dziś Przemienienia
Pańskiego) w Poznaniu. Po ojcu był dziedzicem Nieżychowa i Krostkowa
oraz części wsi Koszulowe, Nieżychówko i Wysoka w pow. nakielskim.
Niewątpliwie podobizną Kościeleckiego jest postać klęczącego
prałata, umieszczona u szczytu pomnika biskupa Łukasza w katedrze
poznańskiej. |