po upadku sprawy Leszczyńskiego za
przykładem Poniatowskiego, wojewody mazowieckiego, uznał królewskość
Augusta III i próbował przez kilkanaście lat wybić się na widowni
sejmowej, współpracując z familią Czartoryskich, a przyjaźniąc się z
biskupem poznańskim Teodorem Czartoryskim. Niewdzięczne to jednak
było pole pracy. Pierwszy raz, zdaje się, posłował Działyński na
sejm pacyfikacyjny 1735 r., który opozycja stanisławowska udaremniła
na znak protestu przeciw obcemu gwałtowi. Pomyślne zamknięcie obrad
widział w lipcu r. następnego. Odtąd różni malkontenci, zwłaszcza
Piotr Sapieha, rwali raz po raz wybory, pozbawiając Wielkopolskę
reprezentacji. Na sejm grodzieński 1744 r. zdobył mandat inny
Działyński, Jakub, chorąży kaliski, Augustyn zaś dopiero w r. 1746
dorobił się funkcji. Żądał radykalnej uchwały, aby większością
głosów przeprowadzić na sejmikach obiór komisarzy, którzy poza
sejmem dokonają reformy skarbowo-wojskowej, przy sprawiedliwym
jednak zrównaniu podatków między przeciążoną Wielkopolską i ziemiami
ruskimi. O szczerości jego chęci reformatorskich świadczy fakt, że
jeszcze przed ukazaniem się Głosu wolnego Stan.
Leszczyńskiego (1749) sprowadził sobie odpis pierwotnej redakcji
tego traktatu i własnoręcznie go streszczał, widocznie na użytek
propagandowy. Jemu też zadedykował Poklatecki (Franc. Radzowski) swe
"Kwestie polityczne obojętne". Do izby już go potem »republikanci«
nie puścili. Co prawda, nie odznaczał się Działyński temperamentem
politycznym. Uzyskawszy w r. 1739 od króla starostwo nakielskie, a
od szlachty w r. 1742 podkomorstwo wschowskie, stronił od walk
partyjnych. Nie bez racji wyrzucał mu kardynał Lipski (ok. r. 1740),
że się zaczął był „gloriose" pokazywać, ale potem »ustał«. 29 VIII
1750 wszedł do senatu jako wojewoda kaliski; w tym charakterze na
sejmie grodzieńskim 1752 r. zalecał (wbrew partii Potockich)
wydobycie od sukcesorów podskarbich sum na otwarcie mennicy, żądał
cła generalnego, podźwignięcia
miast i naprawy sądownictwa. Miłośnik prawa i porządku, bolejąc nad
rozbratem wśród obywateli, uchylił się od ubiegania o laskę
trybunalską w r. 1751, do czego go wzywał za namową Czartoryskich
prymas Komorowski. Ale też odmówił i hetmanowi Branickiemu udziału w
demonstracyjnym potępieniu Czartoryskich za rozprzedaż Ordynacji
Ostrogskiej. Ordynacje w ogóle uważał za zbyteczne,
a przyjmowania majątków ziemskich w administrację królewską nie
aprobował. Toteż po uzyskaniu (7 VIII 1750) Orderu Orła Białego
skończyły się jego sukcesy. Nowemu faworytowi Mniszchowi nie chciał
tak schlebiać jak jego kuzyn Jakub Działyński. Nie poszedł też na
rękę dworowi w sprawie likwidacji sumy, którą Wielkopolanie
uzbierali na wykup Drahimia z rąk pruskich i daremnie ubiegał się o
województwo poznańskie, które kupił od Bruehia przy poparciu Francji
jeden z Potockich. Ostatnią jego funkcją publiczną było
przewodniczenie w izbie skarbowej wielkopolskiej (od r. 1756);
pozostałe po nim w archiwum rodzinnym protokoły tej izby, podobnie
jak wspaniały zbiór laudów wielkopolskich, świadczą o poważnym
traktowaniu spraw publicznych. Chorowity z natury, zapadał
Działyński coraz częściej na zdrowiu. Umarł 13 V 1759 w Konarzewie,
gdzie stale przebywał, osierocając synów Ignacego i Ksawerego oraz 4
córki; wdowa wyszła potem za Władysława Gurowskiego, marszałka nadw.
lit. Ciało złożono w Pakości, serce u jezuitów w Poznaniu.
Religijny, filantrop, wspomagał Działyński wydatnie liczne kościoły
i klasztory, szczególnie reformatów w Pakości.
(Portrety Zygmunta i Augustyna
Działyńskich znajdują się w Kaplicy Kościeleckich w Kościelcu).
|